Czekałam kiedyś na koleżankę. Miała być o 10. Przed 10 mnie przycisnęło i poszłam na dwójeczkę (a drzwi do toalety mamy zaraz przy drzwiach do mieszkania). Siedzę i nagle słyszę pukanie do drzwi. Dziwię się, bo ona nigdy nie puka, tylko wchodzi, więc krzyczę: „Sram, wchodź!”, ale cisza... Pomyślałam, że nie usłyszała, więc drę się na całe gardło: „SRAM, WCHOOOODŹ!”. Ale ona dalej nie wchodzi. Kończę więc jak najszybciej i wychodzę na korytarz, a na wycieraczce leży paczka i słyszę pośpieszne kroki zbiegającego po schodach Grześka, naszego kuriera (a trochę się znaliśmy, jak to z kurierem). Potem przez jakiś czas głupio mi było spojrzeć mu w oczy, na szczęście zmienił region na wioskę obok.
Dodaj anonimowe wyznanie
Co robisz? - Sram. Chcesz papier? Dziękuję , palce mam.
Ja bym wszedł, takim słowom ciezko sie oprzeć
Uważam ten fetysz za odrażający ale nie wtrącam się w preferencje innych ludzi.
A ten Grzesiek to niemowa?
Też robiłaś Grześka, tylko w czekoladzie.
Czemu Ty zawsze piszesz takie obrzydliwe komenty...
Chyba dużo bardziej obrzydliwe było "sram" w wyznaniu?
Nie. "Sram" jest okresleniem wulgarnym ale nie obrzydliwym.
Aha, czyli "sraka" nie jest obrzydliwa w przeciwieństwie do "batona czekoladowego". Spoko kryteria, ale tylko Twoje jak widać, bo ja mam całkiem inne.
Srać to wulgarne określenie na defekację. Porównywanie batona czekoladowego do gówna to poziom dna.
A jednak to baton was bardziej uraził niż gówno.
Nie uraziło, tylko obrzydziło, że porównujesz gówno do jedzenia.
Ale słodycze to g.wno nie jedzenie. I to że sam czasami jem nie przeszkadza mi tak myśleć.