#B6Zt2

Od niedawna zacząłem pracować jako pomocnik mechanika w firmie u bardzo bogatych ludzi. Pracuje tutaj jeden mechanik, a dzień w dzień jest mnóstwo roboty z autami. Powiedziałem szefowi, że potrzebujemy jeszcze kogoś do pomocy. Odpowiedzieli, że ich syn nam będzie pomagał. Nie jest zainteresowany autami ani zbyt pojętny — lekko mówiąc. Jest w liceum, więc wiadomo, że mechanikowi nic nie pomoże. Co chwilę przeszkadzał, raz nawet porysował skończony zderzak od Audi. 

Umówiłem się z mechanikiem, że wyślę go po klucz wiolinowy (w liceum powinien wiedzieć, że z niego żartujemy, tym bardziej że to dość popularny wkręt dla praktykantów), żeby poszukał, bo jest potrzebny. Szukał go po warsztacie z godzinę. Powiedziałem, że nie wiem, gdzie jest i spytałem, czy wie, jak wygląda. Odparł, że tak, jak najbardziej wie! Potem poszedł około 5 kilometrów do domu i tam go dalej szukał. 

Po godzinie od wyjścia młodego po klucz przyjeżdża szef. Nie mógł powstrzymać śmiechu. Powiedział, że gdyby wiedział, że młody na nic się nam nie przyda, toby zatrudnił pracownika. Nie wierzył, że ma takiego nieogara w rodzinie, cały czas wycierając łzy ze śmiechu. A od następnego poniedziałku będzie z nami pracował drugi mechanik.
Livarot Odpowiedz

Już w to uwierzymy. Pomocnik mechanika odważył się robić sobie żarty z syna właściciela a mechanik zatrudniony na stałe któremu zapewne zależy na pracy jeszcze mu w tym pomagał. No i jeszcze bogacz mówi w ten sposób o własnym synu. ( no , ale to jeszcze mogło się zdarzyć jeśli jest zasadniczy dla wszystkich). Kawały to można robić między równymi sobie. My kiedyś wysłaliśmy kolegę po herbatkę ziołową Tantum Rosa. Pani aptekarka musiała się nieźle uśmiac.

ohlala

Stary żart z dodanymi ozdobnikami, żebyśmy się nie zorientowali. ;) Tylko teraz już nie działa, bo bogaty chłopak by sobie w 5 sekund wygooglował ten klucz na Ajfonie.

szarymysz Odpowiedz

Karol Borchardt w którejś ze swoich książek marynistycznych opisał historię, jak to pierwszy oficer posłał praktykanta czy też jakiegoś innego nowicjusza na statku, żeby ten "przyniósł log". Chodziło o pójście na rufę i odczytanie przebytego dystansu z licznika umieszczonego na rufie i połączonego z jakimś podwodnym ustrojstwem zwanym logiem. Praktykant wymontował całe urządzenie wraz z licznikiem i przyniósł na mostek...

NieChceLoginu Odpowiedz

Nawet gdyby to była prawda to nie było by śmieszne. Młodych się uczy a nie gnoi

karlitoska Odpowiedz

Na Śląsku się wysyła goroli po wiadro sztormu 😅 nie jeden już szukał, żaden nie znalazł

Dragomir

Chyba sztromu.

karlitoska

Tak, pewnie nawet słownik nie ogarnął, że trzeba lecieć po sztrom

NAUS Odpowiedz

Potwierdzam, tak było, byłem zderzakiem od audi.

Wybrak Odpowiedz

"Anonimowe", nie "Bzdurne". Zajmij się lepiej czymś pożytecznym.

Dodaj anonimowe wyznanie