#9IgoN

Śmieszkowałam sobie ostatnio z koleżanką pod uczelnią i usłyszałam od niej wyznanie tak absurdalne, że do teraz na myśl o tym dostaję ataku śmiechu. Dodaję za jej pozwoleniem ;)

Koleżanka nigdy nie oglądała Gwiezdnych Wojen. Opowiedziała mi, jak kilka lat temu poszła z paczką przyjaciół do kina na jedną część. Przed seansem postanowili trochę się upalić (wnioskuję, że całkiem konkretnie), no i tacy weseli poszli na SW. Film się zaczyna, leci muzyka zapierająca dech w piersi niejednego fana, w kosmosie pojawiają się wyjaśniające fabułę napisy, a koleżanka... zasypia. Budzi się po kilku godzinach, kiedy to na ekranie lecą już napisy końcowe, a ludzie się zbierają do wyjścia. Znajomi pytają ją, czy podobał jej się film, na co ona potakuje i zachwyca się razem z nimi, nie chcąc przyznać się do kilkugodzinnej drzemki. W rzeczywistości jednak koleżanka szczerze nie wiedziała, czym wszyscy się tak ekscytowali.

W kolejnych tygodniach internet był zalany informacjami i memami o nowej części kultowej sagi, a ludzie co rusz wtrącali ten temat do rozmów. Pewnego razu koleżanka na kolejny tekst w stylu „a widzieliście tego mema?” odpowiedziała: „Ale skąd wy wiecie, że to tak właśnie wyglądało?”. Znajomi zaskoczeni, przecież była z nimi w kinie, koleżanka zdezorientowana, bo w myślach ma zupełnie inny obraz sytuacji...

Moi kochani, już wyjaśniam, co się działo w głowie mojej koleżanki. Otóż koleżanka w swej błyskotliwej mądrości i kreatywności uznała, że skoro w kinie widziała napisy na początku i na końcu filmu to — UWAGA — całe Gwiezdne Wojny polegają na tym, że przez kilka godzin po ekranie zasuwają napisy wyjaśniające akcję, a widzowie mają sobie to wyobrażać, tak jakby czytali książkę. Tym sposobem koleżanka nie rozumiała, jak ludzie mogą tworzyć memy, a swoich znajomych w myślach uznawała za nieźle naćpanych, skoro wyobrażali sobie takie szczegóły jak kolorowe miecze świetlne czy dokładny ubiór postaci. Myślała, że seanse w kinie są dla ludzi tak wyjątkowe, bo napisy są w ładnej czcionce, leci nastrojowa muzyka, a fani zbierają się na sali jak wielka rodzina i mogą sobie razem wyobrażać, co się dzieje w kosmosie. Żyła w tym przekonaniu DWA MIESIĄCE. Nie mam pojęcia jakim cudem, nie pytajcie mnie, ale jak ją znam, to wiem, że jest do tego zdolna.

Po usłyszeniu tego popłakałam się ze śmiechu, a gdy chłopak chce mi poprawić humor, to teraz używa tylko nawiązania do tej historii „a wiesz, że Gwiezdne Wojny to bezustanne napisy w kosmosie?” :D
Zaproponowałam koleżance, żeby przyszła do mnie, to zrobimy sobie maraton, bo też w sumie miałam ochotę. Odpowiedziała, że ona nie wie, czy chce to teraz oglądać, bo: „Co jeśli wszyscy mnie wkręcają, że to prawdziwy film, a to naprawdę tylko napisy? Albo jak te napisy lecą tam przez godzinę...”.
Dragomir Odpowiedz

Nie rozumiem czym się tu ekscytowac bo to zupełnie nie mój klimat, ale w sytuacji kiedy tak wiele osób zachwyca się tak tymi gwiezdnymi wojnami to bardzo się cieszę, że nie widziałem ani jednej części i nie zamierzam. Ten rodzaj sf nigdy do mnie nie trafiał.

zdystansowany

A jaki rodzaj SF do ciebie trafiał?

Dragomir

W sumie w ogóle sf do mnie nie trafiał. Bardzo lubiłem/lubię do tej pory za to raczej fantasy z gatunku miecza i magii.

MednaPazdzioch2

Miecza w pochwie jak sie domyślam.

zdystansowany

Wiemy że na pewno nie świetlnego.

paulinahrabina

Szkoda że nie chcesz zobaczyć ani jednej części, to klasyka.

Dragomir

Tak panie Paździoch, w pochwie kiedy jest spokojnie, ale wyjęty z niej gdy jest jakaś akcja, czyli zupełnie na odwrót niż w sytuacji, o której myślisz ty mały zboczuszku.

Nie że mam coś do Gwiezdnych Wojen, tylko temat fantastyki z przyszłości, maszyn, podróży kosmicznych nigdy mnie nie interesował. O wiele bardziej urzeka mnie świat w stylu tolkienowskim, tak dla porównania.

Dodaj anonimowe wyznanie