#9FRim
Od półtora roku z mężem się nie zabezpieczamy... nie chcemy się stresować i starać na siłę, tylko na spokojnie czekamy, aż los nam przyniesie małe szczęście. Niestety pół roku temu dowiedziałam się o ciąży, dopiero gdy poroniłam. Lekarz stwierdził, że doszło do samoczynnego poronienia w 6. tygodniu ciąży. Tego bólu i łez nie życzę nikomu... emocje sięgały zenitu i mieliśmy kryzys, bo nie potrafiliśmy ze sobą o tym rozmawiać. Przez pół roku odwiedzałam endokrynologa w celu uregulowania tarczycy, gdy ten lekarz dał zielone światło, to okres zniknął mi na 3 miesiące, a przecież w ciąży nie jestem. Boję się podjąć jakąkolwiek decyzję i mieć parcie na dziecko, bo wiem, jakie będzie rozczarowanie, gdy go nie będzie lub stracę kolejne.
Wiem, że na anonimowych jest wiele mam po przejściach. Może któraś miała podobnie? Dajcie siłę i rady, żebym wiedziała, że warto walczyć !
Współczuję straty. Rozumiem ból, bo też mam takie doświadczenia za sobą. Mamy też dzieci - piszę dla pociechy, że jedno poronienie wcale nie oznacza, że będzie następne.
Oprócz endokrynologa, może odwiedź też ginekologa? Znajdź dobrego, nawet gdyby to miała być jednorazowa droższa wizyta. Niech Cię przebada, żebyś miała spokój. Zwłaszcza, że zniknięcie cyklu na 3 miesiące, jeśli wcześniej miałaś regularne, a na pewno nie jesteś w ciąży, to coś, nad czym dobrze się pochylić.
Polecam też obserwację cyklu. Szczególnie naucz się obserwować śluz i rozpoznawać kiedy jest płodny. To oczywiście nie daje gwarancji, że pocznie się dziecko. Ale szanse wzrastają.
Może pojedzcie też na spotkania małżeńskie? Popracujecie nad relacją, może wyjaśnicie sobie zaległe sprawy. Zwykle wtedy ochota na seks też jest większa :)
Moja historia w skrócie: w wieku 19 lat rozpoczęcie związku. Od początku się nie zabezpieczaliśmy. Na mojej pierwszej wizycie u gina dowiedziałam się że mam PCOS co utrudni zajście z ciążę ale nie jest to niemożliwe. I tak lata mijały na "leczeniu" mnie z PCOS lekami po których mega przytyłam (po jednych 15 kg w 3 msc). Częste zmiany lekarzy bo ciąży ciągle brak. Badania nasienia zrobione 2x wszystko git. W wieku 32 lat mamy dość. Decyzja - klinika in vitro. Moje badania prawie ok - PCOS, insulinoopornosc, niedoczynność tarczycy. Badania męża - 99 % plemników ma uszkodzone główki. Nawet jeżeli jakimś cudem uda się naturalnie to jest wielkie ryzyko poronienia lub że dziecko będzie chore. Ratunek selekcja plemników i in vitro lub inseminacja. Bierzemy in vitro bo szkoda nam czasu. 2 kreski na teście i poronienie w 6 tyg. Kolejne IVF, 2 kreski i poronienie w 8 tyg. Badania, które wykazały krzepliwość - po zajsciu e ciążę robią się zakrzepy w łożysku stąd poronienia. Muszę brać zastrzyki z heparyny. Kolejne IVF - córcia właśnie śpi obok mnie i ma już roczek. Leć do dobrego lekarza a najlepiej do kliniki. Im będziesz starsza tym trudniej zajść w ciążę a w końcu będzie za późno i będziesz żałować. powodzenia
Staracie sie z mezem oboje wiec zalezy Wam na tym, najwyrazniej warto. Starajcie sie dalej, pamietaj tylko ze ludzki organizm to nie maszyna ze pociagniess za wajche i masz gotowy produkt. Zmiany hormonalne, gwaltowne zmiany temperatur, dieta i stres to czynniki ktore nieustannie maja wplyw na nasze ciala i rzadko kiedy mamy na to wplyw. Owszem pomoc medyczna moze pomoc ustabilizowac niektore z tych czynnikow ale wraz wobec wielu z nich jest bezsilna. Wyluzuj troche, bez wyluzowania bedzie trudniej. Z calego serca zycze Wam sukcesu.