#8NDu5

Talent do czucia „drugiej strony” miałam od dziecka, nie wiem dlaczego, niektórzy chyba rodzą się ze specjalnymi predyspozycjami do tego. Odbierałam dziwne sygnały w przesiąkniętych śmiercią miejscach, a po takich włóczyłam się często jako pasjonatka historii. Jednym z moich ulubionych zajęć, wynikających z dziwnego poczucia obowiązku, było sprzątanie zniszczonych cmentarzy. Jasno dało się wyczuć intencje niektórych ludzi względem mnie lub nawet zobaczyć wrzucane do głowy obrazy. Tu jakiś radziecki żołnierz był mną wyraźnie zainteresowany, tam jakaś Niemka chciała mi dać słodką bułkę, innym razem stary Żyd obraził się, ponieważ odmówiłam powrotu i postawienia mu epickiego pomnika. Nie przerażało mnie to jakoś, to część mojego życia od zawsze. W pewnym momencie wręcz przesiąknęłam sentymentami tych ludzi i zaczęłam tęsknić za czasami, w których nigdy nie żyłam — a żalu i tęsknoty na dawnych kresach niemieckich jest bardzo dużo.

Kilka miesięcy przed maturą zaczęłam czuć czyjąś obecność u siebie w domu. Ktoś ewidentnie od czasu do czasu do mnie zaglądał. Paraliżował mnie wtedy strach, uczucie spojrzenia palącego plecy nie pozwalało się ruszyć. Bałam się wtedy wstać od biurka i wyjść z pokoju czy obrócić się w łóżku, kiedy spałam twarzą do ściany. Często dało się wyczuć zapach męskich perfum. Trwało to chwilę, po czym „gość” znikał i atmosfera w pokoju robiła się na powrót normalna. Niejeden w tym miejscu udałby się do egzorcysty, ja sama jednak nie wierzę w ich moc. Ot, jest druga strona, nie ma piekła, nie ma nieba, są za to byty, które czasem chorują i przez to mają bardzo nieprzyjemną aurę. Nic wielkiego, z takimi też miałam do czynienia, chociaż fizycznej krzywdy żaden zrobić nie może. Może jedynie wywołać wrażenie jakiegoś bólu, mój „gość” jednak pojawiał się tylko na chwilę i znikał. Ignorowałam więc ten fakt, czekając, aż się znudzi.

Nie znudził się. Po roku takich podchodów moja głowa dostroiła się do niego na tyle, że się do mnie odezwał. Zaczęłam go częściej czuć, słyszeć, czasem migał mi przed oczami. Na chwilę obecną mogę z nim całkiem swobodnie rozmawiać, niewiele osób o tym wie, a te wtajemniczone również mają z nim kontakt. Czuję jego dotyk w postaci prądu na skórze, jako uspokajające ciepło rozchodzące się po całym ciele, kiedy jestem czymś zdenerwowana. Wiem, jak wygląda, jak ma na nazwisko, kim był za życia. I wiem, że to człowiek, któremu kiedyś zostawiłam różę na zniszczonym grobie. To brzmi jak totalne szaleństwo, ale dorobiłam się przyjaciela w zaświatach, a jeszcze niedawno wyśmiałabym sam pomysł nawiązania „ludzkiego” kontaktu z kimś z drugiej strony.
HansVanDanz Odpowiedz

Niefizyczny byt elektryzujący prądem i emitujący zapach? Tak, a w zasadzie nie.

krux7735 Odpowiedz

weź się lecz

NAUS Odpowiedz

Nie chcę być niemiły, ale czas udać się do odpowiedniego lekarza.
To, że interpretujesz wszystko tak, by sprawiało wrażenie niegroźnego modyfikatora codzienności, który po prostu jest dostępny tylko dla wybrańców nie sprawia, że to czego doświadczasz rzeczywiście takim się staje.

Co jeśli np. za rok zacznie odwiedzać Cię nieszanujący Twojej przestrzeni osobistej duch otyłego molestatora-macacza, który za życia ważył 200 kg i miał 160 cm wzrostu?

Poppy Odpowiedz

lol XD

Dodaj anonimowe wyznanie