#7pULS
W szkole średniej dopiero zdobywałem znajomości. Wcześniej byłem samotnikiem, nie miałem nawet kolegi. Miałem natomiast ambicje oraz pewne zainteresowania. Szybko znalazłem grupkę, która na poważnie podchodzi do pewnych rzeczy. Wkręciłem się. Byłoby super, bo i kumple byli spoko, i bo uczyliśmy się razem, zadania razem robiliśmy, spotykaliśmy się grupą, by obejrzeć mecz lub pojechać na jakiś koncert, na piwko, na spacer itd. Wiele nas łączyło... A różniło jedno, co odczuwałem dość porządnie. Towarzystwo to było całkiem profesjonalne i porządne. Dom, taki jednorodzinny, pracujący rodzice, najczęściej w firmach, świetne warunki do czegokolwiek. Jak sklep, to taki wyszukany, jak ubrania, to tylko firmowe (jednak nie przesadnie, skarpetki wciąż mieli normalne), jak jedzenie, to z górnej półki. Byli mądrzy i wyglądali konkretnie, bogato. Nie chciałem czuć się gorszy. Niestety u mnie pracował tylko tata, i to w słabo płatnej pracy. Mieszkałem w kamienicy. Nie miałem kompletnie warunków, by być jak „moja” grupa. Bo to, że myślałem jak oni, nie dało mi pełnej satysfakcji. Nie wyglądałem jak oni. Nie miałem tego, co oni. Pogoń za „wyglądem” zmusiła mnie do pracy w weekendy i w krótsze dnie szkolne. Co zarobiłem, odłożyłem. Po jakimś czasie pozwoliłem sobie kupić to czy tamto. Tak, czułem się super. I polubiłem pracowanie. Pod koniec technikum grupa się rozpadła. Parę osób zdecydowało się na realizację innych celów, jak np. odpuszczenie sobie i zabawę. Parę osób gdzieś się straciło. Zostałem sam, z ambicjami, i do tego ubrany i wyposażony „na bogato”.
Może i nie miałem ich warunków, ale zapracowałem na własne. Weekendy spędzone w pracy kupiły mi wygląd, a wytrwałość – karierę. Obecnie pracuję w swoim zawodzie. I jako jedyny z tej grupy spełniłem „nasze marzenie” – pracując pod krawatem.
Serio jako jedyny masz dobrą pracę? Czy "pod krawatem" rozumiesz konieczność eleganckiego wyglądu, a niekoniecznie dobrą pracę?
Może najczęstszą alternatywą była 10-godzinna harówa u janusza przy stawianiu ogrodzeń i montowaniu balkonów. W takim układzie też bym wolał pod krawatem. Przynajmniej się nie przemęczysz, ważne tylko żeby być aktywnym po pracy, dla zdrowia serca, kręgosłupa i stawów. Swego czasu nawet mi się marzyło coś takiego, ale wyszło inaczej :)