#7WV3s
W pewnym momencie przejeżdża karetka.
Wtedy matka mówi do dziecka: „Widzisz! Wiozą dziecko, które nie chciało nosić ciepłych ubrań. Do szpitala, na zastrzyki!”.
Czy naprawdę dzieci trzeba straszyć lekarzami, a co gorsza zastrzykami, żeby coś od nich uzyskać? A potem dziwimy się, że dzieci boją się lekarzy i szczepionek...
Mi najbardziej w takich tekstach przeszkadza nie straszenie, ale przekręcanie rzeczywistości. Świat jest taki a nie inny i kiedy jest okazja to trzeba dzieciom go tłumaczyć. Bo potem może nie być czasu czy okazji tego odkręcić.
jedna ze starych metod wychowawczych to wychowanie za pomocą strachu - założenie jest takie, że dziecko będzie posłuszne. Kiedyś w tej roli był diabeł czy tam szatan, a teraz jest np. lekarz.
To, że w konsekwencji dzieci będą się bały tego, czym były straszone to nie szkodzi - wtedy postraszy się czymś innym np. pasem
To napisz jak nakłonić dziecko żeby ubrało się adekwatnie do pogody, żeby zminimalizować ryzyko infekcji.
@Dragomir z takim tokiem rozumowania to pewnie pasem. A pomyślałeś, że wystarczy wyjaśnić i porozmawiać spokojnie z dzieckiem? A nie traktować jak nic nie rozumiejące zwierzę?
Od razu widać że nie miałeś do czynienia z małym dzieckiem, które 5 sekund w miejscu nie umie usiedzieć. Zwłaszcza jak się spieszysz bo musisz z tym dzieckiem gdzieś wyjść i zdążyć. Wtedy na pewno na spokojnie mu wytłumaczysz, a ono zrozumie i ubierze się adekwatnie do pogody, bo zobaczy twój trud wychowawczy i zrozumie, że chcesz dla niego dobrze oraz doceni twoje poświęcenie i doświadczenie.
Ale dzieci też odczuwają temperatury, a rodzice mają przy tym tendencję do przegrzewania dzieci. Więc jeśli dziecko mówi, że mu za gorąco, to może tak właśnie jest? W takiej Anglii na przykład ludzie hartują dzieci od najmłodszych lat, nie zakładają im czapek nawet w zimie, a maluchy w wózkach wożą z gołymi nogami nawet jak jest chłodno. I te dzieci mają o wiele lepszą odporność niż nasze polskie i mniej chorują. No i kolejna rzecz, to że każdy inaczej odczuwa temperatury. Ja jestem strasznym zmarzluchem i w zimie nie wychodzę z domu bez 3 swetrów. A moja partnerka zakłada jeden i często jest jej za gorąco. Więc to, że tobie jest zimno, nie znaczy, że twojemu dziecku jest zimno. A przegrzewanie jest tak samo złe jak wyziębienie.
Więc może po prostu nie trzeba nakłaniać dziecka, żeby się ubrało?
Oczywiście, po co nakłaniać dziecko do ubierania się. Niech idzie w piżamie do przedszkola, a co tam. Zresztą, po co piżama! Dzieci lubią na golasa ganiać, to może niech tak wychodzi...?
Starszemu można tłumaczyć. Młodsze trzeba przekonać. A właściwie zmanipulować tak, żeby zachowało się zgodnie z wolą rodzica, bo nie wiem jak to inaczej nazwać.
Taa, jest ciepły, wiosenny dzień, a mamuśki zakładają dziecku 5 ciepłych bluz i zimową czapkę.
A stanie się coś jeżeli dziecko pójdzie w piżamie do przedszkola?
Drwallu, nic się nie stanie przecież jak zostanie pośmiewiskiem na lata, on i jego rodzice, którzy nie umieli go odpowiednio wyszykować do przedszkola. A tak poza tym to nic.
Postac, ty to lubisz popadać ze skrajności w skrajność, co? Już któryś raz to widzę w twoich komentarzach. Nie, nie chodzi o to, żeby pozwalać dzieciakom biegać na golasa.
Moja siostra jest przedszkolanką. Zajmowała się w swoim życiu dzieciakami w każdym wieku, od takich niespełna rocznych maluchów w żłobku, po 6-latki. I przypadki, żeby dzieci rozbierały się do golasa i nie chciały ubrać, to naprawdę rzadkość i dotyczy głównie dzieci z różnymi zaburzeniami, autyzmem, zespołem Downa, itd. Zdrowym dzieciom naprawdę wystarczy raz czy dwa wytłumaczyć, że tak nie wolno i nawet roczne dziecko już zrozumie. Jeśli twoje dzieci nie rozumieją i wciąż się rozbierają, to może warto udać się do specjalisty.
Trochę niemiły komentarz pani Batory.
Z drugiej- trochę tak jest. Gdy nie jesteśmy ciepło ubrani- łatwiej możemy zachorować. Gdy zachorujemy, a dzieci łatwiej łapią paskudztwa, na które jeszcze nie mają odporności, a to może skutkować zastrzykami.