Kiedyś za czasów dinozaurów, czyli jak byłam jeszcze w gimnazjum, podobał mi się bardzo, ale to bardzo kolega ze starszej klasy. A że pomysłowa byłam i pisać lubiłam, postanowiłam napisać do niego list. To, że mi się podoba, podkreśliłam pewnie dziesięć razy. Koleżanka podrzuciła, a ja czekałam na efekty, które wyszły bardzo szybko. Koleś mnie wyśmiał, list wyrzucił, a ja zostałam ze złamanym sercem.
Czas leciał. Ja się zmieniłam. Z brzydkiego kaczątka zrobił się ze mnie całkiem ładny łabędź. Tłuszczyk dziecięcy spadł, cyc urósł, tyłek stwardniał, a włosy odrosły...
Siedem lat później na portalu zamigała wiadomość: „Cześć. Mam pytanie. To ty wysłałaś mi w gimnazjum list?”. Napisałam do buca, że to nie ja. I ciągle się zastanawiam, co ja, biedne dziewczę, w nim widziałam?
Dodaj anonimowe wyznanie
Szkolne milosci kazdy z nas pewnie jakies mial. Ba dalby sie posiekac za obiekt swoich westchnien. Niektorzy zrobili z siebie glupka/debila zeby tylko zwrocic uwage wyidealizowanej osoby...