#6Jlf9

Jesteśmy z mężem 8 lat po ślubie, a wcześniej jeszcze 4 lata byliśmy razem, tak że mamy spory staż. Na początku wszystko układało się dobrze, sytuacja finansowa była stabilna, oboje pracowaliśmy. Potem urodziła się nam córka, a gdy mała miała 2 lata, mąż stracił dobrze płatną pracę. Zaczął pracować dorywczo, nie mógł znaleźć nic stałego. Było coraz gorzej, z mojej wypłaty ledwo starczało na rachunki i jedzenie, a wiadomo, dziecko to sporo wydatków. Wspierałam męża, ale ten w końcu zaczął zaglądać coraz częściej do kieliszka. Uzależnił się. Prosiłam, żeby przestał pić, żeby poszedł na terapię. Było coraz gorzej, jego wyrzucali z pracy, a on po każdej takiej akcji coraz trudniej zbierał się w sobie i szukał następnej. Mąż nie był pijany dzień w dzień, ale z każdym miesiącem tych trzeźwych dni jakby ubywało. Kłóciliśmy się coraz częściej, córka tego słuchała. Wyrzucałam go z domu, a on po kilku dniach u wracał i obiecywał poprawę. W końcu podczas kłótni zaczęliśmy się szarpać, to nawet chyba ja zaczęłam – nigdy do tej pory nie podniosłam na niego ręki, ale wtedy już nie wytrzymałam. W końcu mnie odepchnął i upadłam na szklany stolik. Szkło wszędzie, moja krew także. Potem szybko – szpital, składanie zeznań i kolejne obiecanki męża. I choć w to nie wierzyłam, to dzień, w którym moja głowa rozbiła stolik, był dniem, w którym on był pijany ostatni raz. Jesteśmy razem, mąż nie pije, w końcu znalazł stałą pracę, ma sporą szansę na awans w przyszłym roku.
Do czego zmierzam? Do „zjazdów rodzinnych” u męża. 
Każda okazja jest dobra, żeby postawić wódkę na stole i namawiać męża „na kielicha”. Odmawiał. Odmawiał za każdym razem. W końcu rok temu, gdy przed jego nosem ojciec postawił kieliszek. Mąż pokłócił się z rodzicami. Oni nie rozumieją, jak alkohol zniszczył naszą rodzinę, dla nich mojemu mężowi „w dupie się poprzewracało” i „wydziwia i cuduje, zamiast napić się jak prawdziwy facet”.

W tym roku nie byliśmy u nich na święta, teściowe się obrazili i rozpowiadają po rodzinie, jak to synowa im syna zepsuła. A ja w końcu przeżyłam święta bez zastanawiania się, czy mąż w końcu nie wytrzyma i się napije.
Czytacz0696 Odpowiedz

Nie patrz na innych, ważne żeby wasza rodzina była szczęśliwa. Też przez to przechodziłem ,18 lat temu przestałem pić alkohol i zerwałem kontakt z wszystkimi, bałem się nawet popatrzeć na pustą butelkę. Wyszło mi to na dobre. Rodzina odżyła a inni ludzie mnie nie obchodzą. Pozdrawiam i życzę szczęścia.

Frog

@Czytacz
"18 lat temu przestałem pić alkohol"
Gratuluję wytrwałości.
Wszystkiego dobrego w dalszym, szczęśliwym życiu :)

Frog Odpowiedz

Gratulacje dla Was obojga :)
Mam podobną Lwicę w dalszej rodzinie - walczyła o męża tak długo, aż wygrali oboje.
Dziś są szczęśliwą parą w świetnej kondycji psychicznej i fizycznej, skorygowali pakiet znajomych (zresztą, ci od "zemnosiekwanienapijesz?" sami zniknęli, gdy ze stołu zniknął alkohol) - żyją pełnią życia, bo nagle okazało się, że bez alkoholu też można się cudownie bawić.

3210 Odpowiedz

Gratuluję wam obojgu. Super że Twój mąż się ogarnął, i świetnie że go wspierałaś. A rodzina... Brak słów. Nigdy nie zrozumiem picia na wszystkich rodzinnych imprezach a zwłaszcza w święta ani namawiania innych do picia jeśli nie chcą, ani do jedzenia.

Dodaj anonimowe wyznanie