#4s7fO
Problem zaczął się w liceum, kiedy wyjechałam do większego miasta. Po wakacjach każdy się chwalił gdzie był, co zwiedził, a ja... no cóż, zmyślałam, że byłam nad morzem czy w górach, bo było mi zwyczajnie wstyd jak wyglądają moje wakacje z krowami i przy zbieraniu siana.
Teraz, kiedy jestem dorosła, mieszkam z narzeczonym w mieście, obydwoje pracujemy i na tyle dobrze zarabiamy, że stać nas na wczasy dwa razy w roku. Jeździmy najczęściej wiosną gdzieś po Polsce, a jesienią za granicę. Wiele zwiedziłam i teraz jest mi cholernie wstyd, że kiedykolwiek mogłam się wypierać swojego pochodzenia i kłamać. Przecież tak właśnie moi rodzice zarabiali na chleb, nie kradli, nie było nigdy w domu patologii czy alkoholu, a ja wstydziłam się tego, jak gdyby wychowali mnie alkoholicy.
To właśnie na tej wsi jest mi najlepiej.
Nie na Lazurowym Wybrzeżu, Madagaskarze czy w Pradze. Prawie co weekend jeździmy do rodziców na wieś, tam idealnie odpoczywam, nawet jeśli trzeba im pomóc w pracach gospodarskich, tam jest cisza i święty spokój, dookoła las, hamak w ogrodzie, to moje wakacje all inclusive. Jestem wieśniakiem, kocham nim być i się tego nie wstydzę.
Jesteś wspaniałą osobą. Po pierwsze dlatego, że dojrzałaś i wiesz, że ten blichtr jest nic nie wart i nie zachlysnęłaś się nim. Po drugie, że pomagasz rodzicom zamiast mieć wyrąbane i bujać się gdzieś po jakichś hotelach, gdzie wiele osób spędza urlop w basenie i wciąż na rauszu.
Cóż ja miałam podobne dzieciństwo. Wakacje przy ciągłym pomaganiu rodzicom. Nie, to nie jest fajne i z perspektywy czasu źle to wspominam. Czasem można pomóc, ale to już było wykorzystywane. Przez cały rok można odłożyć kasę na chociaż mały urlop i spędzić czas z dzieckiem ;)
Chciałaś po prostu akceptacji rówieśników i chciałaś być jak oni. Normalna faza rozwoju, że akceptacja grupy rówieśniczej staje się najważniejsza kiedy stajesz się nastolatkiem.