#4CUWD
Rozumiem, że jest zmęczony po całym dniu pracy. Rzadko kiedy narzekałam, bo wiadomo, póki co tylko on pracuje, ja niedługo chcę iść na studia i znaleźć sobie lepszą pracę, po czasie otworzyć coś swojego. Pojawia się tylko jedno małe ale — on ma problem nawet z karmieniem małej! Jeśli ja tego nie zrobię, on w ogóle. Słyszę, że mała się budzi, on też słyszy — nie ruszy tyłka, czeka, aż ja to zrobię. W nocy tylko ja do niej wstaję, bo żyję w przekonaniu „idziesz rano do pracy — wyśpij się”. Są dni, kiedy mi się nie chce, ale w mieszkaniu zawsze jest czysto, dziecko zadowolone, obiad na stole. A ja ani razu nie usłyszałam: „Dziękuję, doceniam, co robisz”. Obiadu często nie je, kiedy wraca do domu, muszę za nim chodzić i zbierać ciuchy albo sprzątać to, co zostawił na blacie w kuchni. Jeśli bawi się z małą dłużej niż 10 minut i przy okazji nie gra na konsoli, to święto. Ostatnio urządził mi awanturę, bo nie chciało mu się usypiać córki, kiedy ja po całym dniu stania na nogach wreszcie usiadłam!
Nie wiem już, co robić. Dopada mnie frustracja, mąż na każdą moją próbę rozmowy reaguje wściekłością i wychodzi z pokoju. Wiem, że moje zajmowanie się dzieckiem to nic w porównaniu z jego pracą, ale w tej chwili nie marzę o niczym innym jak jeden raz spać do dziewiątej, tak jak on to zawsze robi, i po prostu porządnie się wyspać...
A tak z ciekawości, kiedy ty powiedziałaś do niego „Dziękuję, doceniam, co robisz”? To może być dobry punkt wyjścia do rozmowy o obowiązkach w domu. Na pewno wyskoczenie z pretensjami nie załatwi sprawy.
To co on robi zawodowo, że zawsze śpi do dziewiątej?
Jeśli jesteś w stanie przynosić tyle kasy do domu co on, no to po prostu zaproponuj mu zamianę, myślę, że chętnie się zamieni.
Mam wrażenie, że to wyznanie jest trochę za bardzo przeciągnięte w Twoją stronę, wynika z niego, że Twój chłop tylko gra na konsoli, bałagani, pracuje i śpi. No ale nawet gdyby tak było... mimo wszystko utrzymuje Was + odkłada na Twoje studia. Ile razy Ty powiedziałaś mu: dziękuję, doceniam to, co robisz?
Mógłby to być niezły punkt wyjścia do dalszej rozmowy. Na przykład: dziękuję, doceniam to, co robisz, dzięki Tobie mamy dach nad głową a dziecku niczego nie brakuje. Mimo to myślę, że nasze dziecko skorzystałoby na tym, gdybyś poświęcał mu więcej uwagi, dzięki czemu ja też mogłabym odsapnąć chociaż w weekend. Pamiętaj, że moja praca choć może nie tak ciężka jak Twoja, trwa siedem dni w tygodniu, ja nie mam weekendu, jeśli mi nie pomożesz.
Powodzenia.
Czekaj czekaj, a gdzie jest powiedziane, że on wszystkich utrzymuje? Dziecko ma pół roku, więc matka jest prawdopodobnie na urlopie macierzyńskim, który jest płatny.
Nie wiadomo jak pracuje Twój mąż. Może faktycznie tak ciężko fizycznie, że bolą go mięśnie i trudno mu wstać z kanapy. Pytanie, czy chce mieć relację ze swoim dzieckiem. Bo jeśli tak, to samo się nie zrobi. Niech chociaż zamiast siedzieć na kanapie, usiądzie na poduszce na ziemi, obok dziecka. Żeby mała miała z nim jakikolwiek kontakt.
Szkoda, że uważasz swoją pracę za mniej ważną tylko dlatego, że jest INNA niż ta, którą wykonuje Twój mąż. Jak on ma Ciebie docenić, skoro Ty sama się nie cenisz? Wychowywanie Waszego dziecka to jest ważne, odpowiedzialne zadanie. Uważasz, że w porównaniu z mężem nic nie robisz… ale w takim razie jak to się dzieje, że cały dzień nie udało Ci się usiąść? Skąd takie niskie poczucie własnej wartości?
Oboje potrzebujecie snu tak samo. Tak samo obniża Wam się odporność przy braku snu, brakuje skupienia, gorzej się czujecie. On prowadzi samochód jadąc do pracy i musi być czujny - Ty zajmujesz się małym dzieckiem i tak samo musisz być czujna. Musisz się kiedyś wyspać, bo się rozchorujesz. Więc… Jeśli potrzebujesz czegoś od męża, to mu o tym powiedz. Spokojnie i rzeczowo. Bez oskarżeń, a za to z wdzięcznością za jego pracę.
I naprawdę, nie zbieraj za nim ciuchów. Nie sprzątaj tego, co rozrzucił. Nie zajmuj się tym, czy zjadł obiad, jeśli mu ugotowałaś, podałaś, a on nie miał ochoty. Facet jest dorosły i tak go traktuj. Nie mieszka w hotelu. Da radę odnieść koszulkę do prania, które Ty przecież robisz.
Ostatnia rzecz. Wasze dziecko ma dopiero pół roku. I to było to łatwiejsze pół. Teraz dopiero zacznie być mobilne, będzie psocić, będzie wymagało więcej uwagi, zajęcia, pilnowania, zwłaszcza że jest jedno, więc nie pobawi się z rodzeństwem… Za pół roku może się okazać, że jakoś już nie starcza Ci czasu, żeby np. zawsze było posprzątane. Co wtedy? Zaczniesz zarywać nocki, bo mąż, przyzwyczajony do pełnej obsługi, zacznie robić awantury?
Zawsze jak widzę takie wyznania, obojętnie która strona je pisze, to zastanawiam się, jak było wcześniej. Przed urodzeniem dziecka facet miał czas, żeby, nie wiem, pozmywać czy odkurzyć, a po już nagle nie? Nie wydaje mi się, że to działa tak, że przed dzieckiem obowiązki były dzielone w miarę po równo. Z narzeczonym nie mamy jeszcze dzieci, ale oboje staramy się po prostu nawzajem siebie odciążyć. Któreś później wraca z pracy? No to drugie ogarnia obiad. Chłopak mówi, że po prysznicu pozmywa? No to jak wyjdzie, już jest pozmywane, żebyśmy mogli razem odpocząć. Ja wychodzę z koleżankami, to wracam do posprzątanego mieszkania. Nie wyobrażam sobie, żeby to nagle się miało zmienić, tylko dlatego że nagle zamiast pracować, miałabym niewyspana i sfrustrowana w nowej sytuacji zajmować się niemowlęciem. Jeżeli wcześniej miał czas po pracy, żeby zajmować się domem, to teraz tym bardziej powinien go mieć, a dziecko zrobiły sobie dwie osoby, a nie jedna.
Kup kamerkę i opaskę xiaomi, nagraj swój dzień albo nawet tydzień, zapisz ile robisz kroków dziennie i skonfrontuj to z jego "ciężką pracą" dziecko jest wspólne, więc i obowiązki też wspólne...
Pracowałaś kiedykolwiek na etacie? Najlepiej w podobnej branży co on? Osobiscie moją pracę uważam za znacznie lżejsza niż zajmowanie się dzieckiem 24/7, ale to też może kwestia co kto lubi
Rozmawiaj. Frustracja w końcu osiągnie taki poziom, że ciężko już będzie o spokojną, pokojową rozmowę. Pierwsze miesiace życia dziecka są trudne dla młodych rodziców. Wszystko się zmieniło i dla Ciebie i dla Męża. Spójrz na niego z taką empatia jakiej oczekujesz, może on też czuje się nierozumiany, zapomniany i zaniedbany, tylko nie umie o tym rozmawiać. Warto dać sobie szansę