#3VvJq
Często słyszę komentarze typu: „Ale ty jesteś chuda. Ale ci fajnie!”, „Ale masz chude nogi! Jak ty to robisz?”, „Ale ci zazdroszczę, ile ja bym zrobiła, żeby tak wyglądać”.
I to, co boli mnie najbardziej: „Ale ty jesteś chuda. Jesz coś w ogóle?”.
Ostatnio nawet moja wychowawczyni (która ma świetną figurę – jest szczupła, ale jednocześnie całkiem mocno zaokrąglona tam gdzie trzeba ;)) zapytała mnie, jak ja to robię, że tak wyglądam. Bo ona to całe życie gruba jest.
I wiecie co? Nie jest to fajne.
Tak, jem. Mam 18 lat, 173 cm wzrostu i ważę ok 48 kg. Mam znaczną niedowagę i jest to jeden z moich największych kompleksów. Nie mam biustu ani tyłka. Wystają mi żebra, obojczyki, ramiona, miednica. Generalnie wyglądam jak wieszak. Kupowanie ubrań, a szczególnie spodni, spódnic i sukienek, to męczarnia, znalezienie „dobrego rozmiaru” graniczy z cudem. Nie mówię już o kwestiach zdrowotnych (m.in. nieregularne i bardzo bolesne miesiączki, zawroty głowy przy gwałtownym wstawaniu, łatwe męczenie się,...)
Może powiecie, że to moja wina, powinnam jeść więcej itp. Tylko że po tacie mam taką przemianę materii, że mogę jeść, ile chcę (tabliczka czekolady i paczka ciastek dzień w dzień? proszę bardzo) i praktycznie nie tyję. Każdy kilogram jest walką. Ostatnio kiedy stanęłam na wadze po raz pierwszy od dłuższego czasu i okazało się, że przytyłam 2 kg, prawie popłakałam się ze szczęścia.
Pomyślcie następnym razem. Może ranicie kogoś, nie zdając sobie z tego sprawy.
Każdego można czymś urazić. Dwie osoby o takiej samej wadze i figurze, będą zupełnie inaczej odbierały swój wygląd. Jedna będzie zachwycona swoim ciałem, druga będzie go nienawidziła.
I co najgorsze, można komuś powiedzieć szczery komplement i dotknąć tę osobę do żywego. Bo np. ja uważam umięśnione uda za piękne, a moja kumpela się ich wstydzi. I słysząc coś o udach, od razu odbiera to jako atak.
Mam koleżankę, według mojego gustu jest po prostu idealna. Pływałyśmy razem nago i jej ciało to dla mnie ciało bogini. Wszystko ma doskonałe. A faceci dostają świra na jej punkcie, mało sobie szyjek nie ukręcą, gdy ta doskonałość kroczy ulicą.
Któregoś dnia gadałyśmy szczerze i powiedziała mi, że ma potworne kompleksy, bo według siebie jest strasznie chuda i wygląda jak wieszak. I wstydzi się rozebrać przed facetem, bo jest kompletnie niekobieca... Aż mnie zatkało na chwilę.
W drugą stronę też jest dziwnie. Bo powszechnie uważa się, że osoby o cięższej budowie POWINNY mieć kompleksy i obowiązkowo się odchudzać. Wielu strasznie oburza, gdy taka osoba siebie lubi i akceptuje! Dostają piany na pysku, udają troskę o cudze zdrowie, pierniczą o zawałach i miażdżycy, byle tylko dowalić drugiemu, i za wszelką cenę pozbawić go dobrego samopoczucia. Bo tłuścioch NIE MA PRAWA akceptować siebie. Jego zakichanym obowiązkiem jest się siebie wstydzić i przepraszać za to, że żyje. Ma iść na dietę, katować się ćwiczeniami i całymi nocami płakać w poduszkę, jakim jest zerem niewartym niczyjej uwagi. Tylko wtedy ludzie czują słuszną satysfakcję.
I weź teraz powiedz takiemu kochającemu siebie grubasowi, że jest gruby, bo chcesz mu dowalić - a ten nic! Kiwa głową, uśmiecha się, i spokojnie stwierdza, że owszem. Jest.
Zwariować od tego wszystkiego można. Z jednej strony trzeba uważać na każde słowo, bo każdy się obraża o byle gówno. A z drugiej nie można się nawet wyżyć, gdy jakiś podły typ akceptuje swoje niedoskonałości... Chamstwo!
;-)
Doskonały komentarz. Całe życie byłam szczupła i płaska, teraz jestem grubsza, ale mam piersi. Tym się pocieszam. Bo zazroszcz szczupłym dziewczynom. I teraz zwiatipilsm, bo wg mnie mówię im komplementy, a one może się obrażają na mnie za to
W twoim przypadku to raczej białko i tłuszcze będą budować masę, a nie cukier z ciastek i czekolady. Może ty się żywisz ale nie odżywiasz odpowiednio organizmu, a to kolosalna różnica.
Mam 174 i ważę 50 kg. Mi się akurat podoba moją figura, ale ona się w sumie dobrze rozłożyła. natomiast kwestia jedzenia wygląda u mnie tak samo. Mi pomagało więcej ruchu fizycznego - automatycznie zwiększało mi się dzięki temu też zapotrzebowanie na jedzenie i waga trochę skakała (ale i tak maksymalnie ważyłam 54 kg). Powiem Ci tak - ja mam regularne miesiączki, ale jak tylko zejdę dwa kilo niżej (czyli do Twojej wagi), to cykl mi się wydłuża o dwa dni. Może też jesteś na granicy, może jakoś by się udało przytyć te kolejne 2kg żeby było trochę zdrowiej? Jeśli masz podobnie do mnie, to powinnas być blisko. Co do reszty Twojej figury - tyłek to mięśnie, możesz go zbudować na siłce. Piersi niestety albo są większe albo mniejsze. Jak przytyjesz, to się powiększa, ale mniej więcej zachowają te same proporcje..z tym się nie da nic zrobić. Całe gimnazjum słuchałam jak to "facet na kości nie poleci", ze płaska dupa, brak cycków itd..glownie od grubych kolegów ;) cycki urosły (nawet od 18 jeszcze parę lat szły w górę rozmiarowo bez zmiany wagi), tyłek mi się zaokrągla dopiero teraz (mam 28 lat). Koledzy, którym się wydawało, że by na mnie nie polecieli, mogą sobie tylko patrzeć z daleka, bo to ja bym ich kijem nie tknela (za charakter, ale no z wyglądem też szału nie.ma). A zawroty głowy przy wstawaniu są z niskiego ciśnienia, może za mało pijesz. Tu też mam to samo, chociaż pije bardzo dużo, standardowo mam ciśnienie 100/60.
Przepraszam, błąd. Chciałam napisać, że cykl mi się wydłuża o 10 dni :)
Skup się na nabraniu tkanki mięśniowej na siłowni a nie samym przytyciu, jest masę takich przemian na necie np: Marsia
Nadmiar kaloryczny łatwo uzyskać dzięki diecie bogatej w wszelakie orzechy.
Jeśli nie odczuwasz odpowiedniego apetytu warto pomyśleć nad uzupełnieniem niektórych substancji jak: B1, B6, cynk i inne zioła które są np w apetizer.
I tak delikatnie mówią. Ja słyszałam - szkieletor, chudzielec, a na kości to tylko psy lecą, choć ważyłam więcej przy niższym wzroście. A jeśli odcięłam się grubej koleżance, że wolę być chuda niż taka jak ona, to usłyszałam, że chamska jestem.
Zawsze mnie zastanawia, jak ludzie nie mogą schudnąć albo przytyć, skoro niby jedzą odpowiednio. To jest prosta fizyka. Ciało potrzebuje X kalorii, żeby funkcjonować. Dostarczasz mniej niż X - chudniesz. Dostarczasz więcej niż X - tyjesz.
Ponieważ biologia to również fizyka ale nie tylko. Wartość X jest zmienna, bywa że wręcz w czasie rzeczywistym i zależy od wielu czynników. Zarówno osobniczych jak i zewnętrznych.
Wartość X można obliczyć. Średnią oczywiście, ale są urządzenia do pomiaru takiej wartości, które nosi się np cały dzień. Zdrowe osoby nie mają większego problemu, żeby policzyć zapotrzebowanie na kalorie. I nie mówię o powszechnych w internecie kalkulatorach, ale zrobić to profesjonalnie.
I jeśli ktoś je "bardzo dużo", to znaczy, że je więcej niż powinien, czy jemu się wydaje, że je więcej?
Jak będzie jadł więcej niż faktycznie potrzebuje, to przytyje. Jak mu się wydaje, to niech zweryfikuje swoje zapotrzebowanie i zacznie jeść więcej.
Więcej pokory w sprawach, o których nie masz zielonego pojęcia.
A co do tematu to nie jest ważne ile jesz ważne ile z tego co zjesz trafi do organizmu. Osoba z wyznania może mieć tragiczna przemianę materii, gdzie niemal w ogóle nie pobiera składników odżywczych z jedzenia. I teoretycznie zje np. 3000 kalorii ale organizm pobierze z tego jedynie 1700. Naprawdę kalorie to tylko wierzchołek góry lodowej. Jest cała masa tematów od tego z czego te kalorie, jak jedzone, jak wygląda trwawienie, stres, sen itd. itd.
Naprawdę nie bez powodu ludzie z dietetyki robią doktoraty.
Więcej pokory w sprawach, o których nie masz zielonego pojęcia.
A co do tematu to nie jest ważne ile jesz ważne ile z tego co zjesz trafi do organizmu. Osoba z wyznania może mieć tragiczna przemianę materii, gdzie niemal w ogóle nie pobiera składników odżywczych z jedzenia. I teoretycznie zje np. 3000 kalorii ale organizm pobierze z tego jedynie 1700. Naprawdę kalorie to tylko wierzchołek góry lodowej. Jest cała masa tematów od tego z czego te kalorie, jak jedzone, jak wygląda trwawienie, stres, sen itd. itd.
Naprawdę nie bez powodu ludzie z dietetyki robią doktoraty.
Własne dlatego pisałam o profesjonalnym pomiarze w celu wyznaczenia wartości X.
Jak ktoś ma znaczny problem ze swoją wagą i brak umiejętności żeby to samodzielnie zmienić, to może powinien pójść do specjalistów od żywienia, którzy się doktoryzują w takich przypadłościach?
Pozdrawiam stać rozumiem, że jesteś młodą, poczekaj.... I ty będziesz mieć problem
mam koleżankę z tym samym problemem co Ty. chodziła nawet do lekarzy żeby pomogli jej przytyć ale nic to nie dało. Ja za to mam nadwagę i nic nie działa: diety ani zdrowe ani drakońskie ani zajazd ćwiczeniami. waga ciągle w górę a po ciąży to już wogle masakra. śmiałam się z koleżanką że pójdziemy żeby mi odessali tłuszcz i jej go dali 🤣