#1blu6

Chciałabym napisać kilka zdań o swojej pracy. 
Jestem obciążona do granic możliwości. Zespół liczy kilka osób, robię prywatną statystykę, w której widzę znaczną niesprawiedliwość w przydzielaniu zadań. Nie mam zupełnie przestrzeni na to, żeby zajmować się wszystkimi rzeczami, za które nominalnie jestem odpowiedzialna. Mam tej pracy serdecznie dosyć. Ale jak czytam, że ludzie szukają po kilka miesięcy, wysyłają CV i nie ma odzewu, to czuję się jak w pułapce. Każdy dzień coraz bardziej pogrąża moją psychikę. Wiem, że zdrowia mi nic nie zwróci, ale przecież muszę też coś jeść, opłacać rachunki. I nie, nie mogę porozmawiać z szefem, bo to jest budżetówka. Tu się nie dyskutuje, tylko robi. A jak coś nie pasuje, to zapraszamy do wyjścia. Budżetówka to nie jest kraina szczęśliwości, tylko raczej nieszczęścia. Nikomu nie polecam. Ogrom zadań, często powyżej kompetencji, bo każdy tylko patrzy, jak coś od siebie odwalić. Praca wyniszczająca i wypalająca. Lepiej już doły kopać, serio. Gdybym nie miała na głowie kredytu, tobym w tej pracy nie została 5 minut dłużej.
nevada36 Odpowiedz

Jeśli coś trwa bardzo długo, a tego chcesz, to zacznij już dziś. Nic od razu, może lepsza praca trafi się za 3 miesiące, może za pół roku, ale jeżeli nie będziesz podejmować żadnych działań, to nigdy jej nie znajdziesz. To niekoniecznie musi być praca w tym samym zawodzie, na początek poszukaj czegokolwiek, by odciąć się od aktualnej pracy.
" A jak coś nie pasuje to zapraszamy do wyjścia" - nie wiem czym się zajmujesz, ale czasy, kiedy budżetówka była ciepłą wygodną posadką, o której ludzie marzyli już minęły i coś wątpię, czy tak od razu by Cię zwolniono i tak od razu znaleźli by chętnych na Twoje miejsce.
"bo każdy tylko patrzy jak coś od siebie odwalić." - też tak rób. Wykorzystuj wszystko co się tylko da.

anonimowe6692 Odpowiedz

Czytasz, że ludziom nie idzie szukanie pracy, więc w ogóle nie szukasz? Gdzie w tym logika?

nevada36

Znam osoby, z którymi kiedyś pracowałem w jednym kołchozie. Narzekały jaka to ch... firma, jak szef ich robi w ... zarzekały się że odejdą. I nie robiły NIC w tym kierunku. Minęło prawie 10 lat, jedna z tych osób nadal tam pracuje, drugiej zajęło ~~8 lat, by dojrzeć do decyzji i odejść, a trzecia wyleciała dyscyplinarnie.

RykSilnika Odpowiedz

Ale przecież nie musisz rzucać tej pracy, być bezrobotna i bezskutecznie szukać pracy. Możesz pracować i w międzyczasie wysyłać CV i rzucić robotę dopiero jak będziesz już mieć zaklepaną kolejną.

LubieBzy Odpowiedz

Źle do tego podchodzisz. Najpierw szukaj pracy. Chodź na rozmowy, tylko nikomu w obecnej pracy o tym nie mów. Jak Cię odrzucą to zapytaj dlaczego. Wielu rekruterów chętnie da Ci feedback. Ogarnij sobie kurs by móc podciągnąć kompetencje - obecnie wiele jest online w sensownych pieniądzach, więc jest to wykonalne. A jak Ci się uda nagrać nową robotę to rzuć obecną robotę. A co do kredytu, jeżeli masz go już kilka lat to warto skorzystać z usług doradcy kredytowego, banki lubią podkupywać klientów, zwłaszcza hipotecznych, i można kredyt przenieść na lepsze warunki.

PeggyBrown2022 Odpowiedz

Też pracowałam w państwówce - na szczęście bardzo krótko i nie polecam. Wiadomo, zależy od zakładu pracy. Jeden z niewielu plusów: umowa o pracę - moja jedyna w życiu. Był taki nawał pracy, że brakowało go na wyjście do toalety albo na najedzenie się. Niestety, w jednym z prywatnych zakładów pracy było podobnie. Można próbować podnieść kwalifikacje i się przebranżowić. Uważam, że nawet mając kredyt, można zmienić pracę i należy próbować dążyć do lepszego życia, a nie być nieszczęśliwym. Życie jest tylko jedno i jest krótkie.

Anderson92 Odpowiedz

tak jak pisze nevada - jak czujesz, że musisz zmienić pracę to to zrób. Tylko zacznij od reserchu, poszukiwań. Zorientuj się co chcesz robić, gdzie chcesz pracować. Dowiedz się czego jeszcze nie wiesz albo nie umiesz na dane stanowisko i się tego naucz. Idź na rozmowy rekrutacyjne. Wkońcu znajdziesz inną pracę, a wtedy rzucisz tą znienawidzoną. No zacznij od tego, żeby nie dać sobie wejść na głowę.

Livarot Odpowiedz

U nas też kiedyś była taka sytuacja - obciążenia ogromne , robiło się tyle żeby nic nie zepsuć i nie spowodować wypadku a dokumentację uzupełniało się podczas dyżuru w sobotę czy w nocy. Spokojnie jeszcze jedna osoba by się " wyżywiła ".Ale szef mówił - lepiej jak jest was za mało niż za dużo. Przyszły redukcje i co się okazało - tylko u nas nie zwolniono nikogo.

Dodaj anonimowe wyznanie