#0TLN8
Otóż w jego wersji klasy były małymi państwami. Każda pierwsza klasa na początku wybierała króla (w klasie Pawła był nim oczywiście on sam), który decydował kto będzie rycerzem, kto dwórką, kto księgową, a kto będzie sprzątał. Następnie klasa zawierała sojusze bądź wypowiadała wojny innym klasom. Podczas wojny dochodziło do bitew, gdzie walka toczyła się na śmierć i pojmanie. Osoby pojmane zostawały niewolnikami i jak na niewolników przystało, harowały jak woły. Kraina, w której się to odbywało nazywała się oczywiście Pawłolandia.
Moja mama zaczęła się starać o posłanie mnie do szkoły rok wcześniej, co było koronnym argumentem Pawła. Według niego takie małe chucherko jak ja przegra wojnę i zostanie niewolnikiem. Dlatego wmówił mi też, iż mogę zostać księgową w jego królestwie (a to wiązało się z nauką liczenia, co było moim marzeniem), a następnie księżniczką. Jednak aby to się stało, muszę dużo ćwiczyć, tak aby wygrać przynajmniej kilka pojedynków i nie dać się zabić. Nie mogłam także informować mamy, ponieważ przestraszyłaby się, zostawiła mnie w domu i niczego bym się nie nauczyła.
Tak oto ja, naiwna, wierzyłam mu i przez cały rok naparzałam się kijami z Pawłem. Potem w szkole zrodziło to wiele nieporozumień, ale nie żałuję, bo nadal, gdy dostanę kij do ręki, mogę nim znokautować przeciwnika.
Dwóch zawsze ich jest. Nie mniej, nie więcej. Mistrz i uczeń.
Czemu to brzmi jak scenariusz do odcinka South Parka xd
Uśmiałam się, super wyznanie 😃