Ludzie gdy mnie poznają na początku uznają, że jestem super osobą. Szkoda tylko, że gdy próbują się do mnie zbliżyć, to staję się coraz bardziej wredna i oschła...
Dlaczegóż to?
Może dlatego, że jestem po trzech toksycznych przyjaźniach, w których tkwiłam praktycznie 3/4 mojego życia. Przez to boję się, by nie dostać kolejnego noża w plecy...
"Nóż w plecy". I z automatu zastanawiam się kto był tą toksyczną stroną w tych przyjaźniach.
Czy ktoś mógłby mi wyjaśnić fenomen "noża w plecy"? Jak to jest, że takiej autorce już 3 razy wbito "nóż w plecy" a ja sobie nawet nie za bardzo wyobrażam co ktoś mógłby mi zrobić, żebym uznała to za tak straszliwą krzywdę? Mam wrażenie że ludzie używający tego określenia to zawsze zaburzeni histerycy.
Domandatiwa
Moim zdaniem bywa gorzej. Tu autorka pisze o toksycznych przyjaźniach, a nie o przyjaźniach z toksycznymi osobami. To już duży plus w epoce, w której z byle powodu nazywa się ludzi toksykami.
Byłaś kiedyś na masażu? Jeśli pacjent jest rozluźniony i ma wysoki próg bólu, masażysta może użyć znacznej siły, a dla pacjenta będzie to zupełnie OK.
Jeśli pacjent jest pospinany, ma jakieś poważniejsze dolegliwości i/lub niski próg bólu, będzie wył i wił się podczas znacznie delikatniejszych technik, niż te, przy których poprzedni się nawet nie skrzywił. Nie dlatego, że histeryzuje, ale dlatego, że odczuwa realny ból w ogromnym natężeniu.
Jestem przekonana, że podobnie jest z psychiką. To, co nie zwróci szczególnie uwagi zdrowego, wyregulowanego, dobrze odżywionego i względnie wypoczętego człowieka, przez chorego lub będącego akurat w trudnym momencie zostanie odebrane jako nóż w plecy.
Może właśnie to miałaś na myśli, pisząc "zaburzeni historycy". Osobiście wolałabym mniej stygmatyzujący i ostry język.
Co jest wspólnym mianownikiem wszystkich toksycznych przyjaźni? Ty! Przypadek?
"Nóż w plecy". I z automatu zastanawiam się kto był tą toksyczną stroną w tych przyjaźniach.
Czy ktoś mógłby mi wyjaśnić fenomen "noża w plecy"? Jak to jest, że takiej autorce już 3 razy wbito "nóż w plecy" a ja sobie nawet nie za bardzo wyobrażam co ktoś mógłby mi zrobić, żebym uznała to za tak straszliwą krzywdę? Mam wrażenie że ludzie używający tego określenia to zawsze zaburzeni histerycy.
Moim zdaniem bywa gorzej. Tu autorka pisze o toksycznych przyjaźniach, a nie o przyjaźniach z toksycznymi osobami. To już duży plus w epoce, w której z byle powodu nazywa się ludzi toksykami.
Byłaś kiedyś na masażu? Jeśli pacjent jest rozluźniony i ma wysoki próg bólu, masażysta może użyć znacznej siły, a dla pacjenta będzie to zupełnie OK.
Jeśli pacjent jest pospinany, ma jakieś poważniejsze dolegliwości i/lub niski próg bólu, będzie wył i wił się podczas znacznie delikatniejszych technik, niż te, przy których poprzedni się nawet nie skrzywił. Nie dlatego, że histeryzuje, ale dlatego, że odczuwa realny ból w ogromnym natężeniu.
Jestem przekonana, że podobnie jest z psychiką. To, co nie zwróci szczególnie uwagi zdrowego, wyregulowanego, dobrze odżywionego i względnie wypoczętego człowieka, przez chorego lub będącego akurat w trudnym momencie zostanie odebrane jako nóż w plecy.
Może właśnie to miałaś na myśli, pisząc "zaburzeni historycy". Osobiście wolałabym mniej stygmatyzujący i ostry język.
Gratulacje. Teraz Ty nożem w plecy traktujesz innych. A kto wybierał sobie toksycznych "przyjaciół"? No kto?
Może terapia albo konsultacja u psychologa?
Nie bój się. Idź! Na! Całość!