Historia miała miejsce rok temu w Luxemburgu. Razem z rodziną i znajomymi wyjechaliśmy za granicę, żeby zarobić trochę pieniędzy na winobraniu. Po przyjechaniu na miejsce okazało się, że prócz nas pracował będzie z nami jeden chłopak z Kosowa i jego znajomy. Chłopak był bardzo miły, lecz mówił tylko po angielsku i albańsku. Każdego dnia po pracy zasiadaliśmy do wspólnej kolacji, do której zawsze piliśmy wino. Przy którejś z kolacji chłopak z Kosowa krzyknął Cin Cin. Oznajmił nam, że to oznacza na zdrowie.
Każdy z nas, żeby chłopak poczuł się wśród nas jak w domu, powtórzył za nim Cin Cin.
My zadowoleni, że mamy nowe słówko i możemy sprawić by chłopak się czuł dobrze, krzyczeliśmy codziennie ten zwrot przy kolacji.
Jak nam później objaśnił jego kolega, zwrot ten owszem znaczy na zdrowie, lecz w zupełnie innym języku niż używają oni u siebie. W rzeczywistości krzyczeliśmy jak półgłówki 'f*ck f*ck' przy każdej okazji, kiedy piliśmy alkohol.
Dodaj anonimowe wyznanie
Oo i teraz slogan "nie ma cin cin bez Cin Cin" ma sens :D
To trzeba mówić z dużej litery żeby znaczyło na zdrowie? Xd
Wyjaśnij mi, jak mówisz z dużej litery XD bo autor raczej pisze, co jest czymś innym
Ja się zastanawiam o co chodzi bo nie rozumiem przekazu xd
Nazwa, upal przygrzal chyba. To znaczy, ze nie ma r.chania bez wina "Cin Cin", dlatego z duzej ze to nazwa produktu czy tam marki. W sensie takie haslo reklamowe, majace kojarzyc znaczeniowo picie Cin Cin z czyms powszechnie uwazanym za przyjemne.
A sorry @Nazwa, mi przygrzalo bo pomylilem komentarze. Bez sensu a nie da sie usunac.
Po albańsku qij (czytane jak czij) to faktycznie fuck, także się nie dziwię, że wam się myliło. Poza tym polecam Albanię, bo niektóre miejsca tam są piękne, a i nie ma takiego tumultu turystów jak w Chorwacji czy Bułgarii.