#MhXcu

Historię tą wielokrotnie opowiadała mi moja babcia, dotyczy ona jej dziadków, a moich prapradziadków, ale dla ułatwienia rozumienia historii będę ich nazywał po prostu "babcia" i "dziadek".
Dziadkowie przeprowadzili się na pewien czas do Francji (do Carmaux), razem z ich małymi jeszcze dziećmi, w poszukiwaniu dobrej pracy i zarobku, za namową braci dziadka, którzy również tak postąpili.
Mieli oni zamieszkać w domu o numerze 13, co już babci nie za bardzo odpowiadało, gdyż była ona nieco przesądna, tak samo jak innym osobom, którzy właśnie z tego powodu nie chcieli tam zamieszkać. Obawy babci okazały się jednak słuszne...
Dziadek pracował na kopalni, zawsze na drugą zmianę, zatem w domu pojawiał się dopiero późnej nocy. Babcia zostawała zawsze sama z dziećmi przez ten czas. Chyba codziennie, dokładnie o północy z piwnicy dochodziły dziwne, niezidentyfikowane dźwięki, trwające nieprzerwanie przez parę minut, coś jakby ciągłe stukoty, połączone z dźwiękami łańcuchów. Dzieci przez ten czas spały, więc babcia była jedyną osobą, która to słyszała. Kiedy powiedziała to dziadkowi, ten oczywiście jej nie wierzył. Nie było go w domu o tej porze, więc nie miał tego jak zweryfikować. Po kolejnych próbach przekonania go, postanowił, aby jego przyjaciółka została z nią na noc i sprawdziła, czy coś będzie się działo.
Nie wiem, jak to możliwe, ale właśnie tej nocy nic się nie zdarzyło. Żadnych dźwięków. Po tym dziadek całkowicie zbagatelizował sprawę, tłumacząc to jakimiś urojeniami i wymysłami babci. Czy cokolwiek znajdowało się w tej piwnicy, nie chciało, aby wiedział o nim ktokolwiek inny?
W pewien dzień jednak, na kopalni była awaria windy, przez co pracowników wypuszczono wcześniej. Dziadek wrócił przed północą, dlatego podczas jedzenia posiłku po powrocie, sam był świadkiem tamtych dźwięków dochodzących z piwnicy. Zszedł tam, co prawda już po fakcie, i sprawdził, wszystko było na swoim miejscu, nic nie wyglądało, jakby miało powodować takie odgłosy. W każdym razie uwierzył już babci.
Dźwięki te pojawiały się podobno w ten sam sposób aż do czasu ich późniejszej wyprowadzki. Nie znali oni historii tego domu, ani czy ktoś w nim umarł. Ale czy numer 13 miał z tym jednak coś wspólnego czy to tylko zwykły przypadek?
Nie wiem, czemu nie próbowali bardziej zweryfikować tego zjawiska, ale może po prostu sami się tego bali...
AvusAlgor Odpowiedz

Znam podobny przypadek. Pewna doktorantka filologii romańskiej i nauczycielka języka polskiego cierpiała na zaburzenia snu. Ciągle przeszkadzały jej jakieś szmery, źródła których nie potrafiła ustalić. Początkowo myślała, że jest to wina zmęczenia i stresu w pracy. Zakup wspaniałego, komfortowego, solidnego i bardzo ciężkiego dębowego łóżka na ozdobnych nóżkach też nie pomógł.
Szukając przyczyn, wymyśliła, że dręcząca ją bezsenność i omamy słuchowe są wynikiem braku partnera, którego nie miała od III roku studiów. Zainstalowała Tindera, ale szczęście jej nie sprzyjało. Kolejni kandydaci nie spełniali oczekiwań, bo albo mieli za kiepski samochód, albo za niskie wykształcenie, albo nie znali się na polskich serialach, albo lubili herbaty smakowe, których doktorantka z kolei nienawidziła. Dodatkowo żaden nie był podobny do jej matki, którą to szczerze podziwiała.
Przedłużający się brak snu co raz poważniej dawał jej się we znaki. Którejś nocy, gdy nie mogła zasnąć, usłyszała szczególnie wyraźny szmer dobiegający spod łóżka. Zajrzała pod nie, ale niczego nie zauważyła. Wiedziona ciekawością wlazła tam i wtedy wydało jej się, że ktoś jest na górze. Wygramoliła się czym prędzej, lecz nikogo nie było. Znów jednak miała wrażenie, że ktoś jest pod łóżkiem. Rzuciła się pod nie, ale było pusto, natomiast z pewnością ktoś był na wierzchu. To ganianie się z duchami trwało do rana, kiedy wreszcie zmęczona zasnęła na fotelu. Wtedy uknuła plan. Podpiłowała nogi od łóżka i obwiązała je sznurkiem tak, że wystarczyło jeno pociągnąć, aby rozleciały się na wszystkie strony. Położyła się na pościeli i nasłuchiwała. Gdy dobiegł ją szmer spod łóżka, złapała sznurek i energicznie pociągnęła. Nóżki się rozjechały a ciężki, dębowy stelaż pozbawiony filarów runął z łoskotem na podłogę przygniatając i uśmiercając na miejscu ukrywającego się tam Mariusza, jej kolegę z podstawówki, zakochanego w niej bez pamięci, który to od lat nieprzerwanie śledził każdy krok swej miłości.

Juggernaut

Historia wciąż bardziej wiarygodna niż wyznanie

ravageuse

Jak najbardziej wiarygodna. Stalking jest coraz powszechniejszym zjawiskiem a jego skutki czasami doprowadzaja do mrozacych krew w zylach sytuacji. Jakies tam duchy i nawiedzenia to maly pikus. Prawdziwe horrory robia ludzie sobie nawzajem.

Beztraumy

Boskie.

AvusAlgor

Jeśli się podobało, to na jesień, może już we wrześniu, wydaję książkę i będzie można kupić mój zbiór opowiadań, takich jak powyżej, albo jeszcze prawdziwszych. Taka mała reklama :)

Ultraviolett

Powodzenia. 😀

ingselentall Odpowiedz

Wyjaśnienie przyczyn takich zjawisk znajduje się w tej książce: Jenny Randles "Mind Monsters - Invaders from Inner Space" (1990). Podsumowując: nie, babcia i dziadek nie mieli halucynacji, ale źródło dźwięków było dziwniejsze, niż domyślnie zakładany "duch".

Hvafaen

Wiesz, bo to ty byłeś tym Mind monster from inner space.

ingselentall

@Hvafaen: "Wiesz, bo to ty byłeś tym Mind monster from inner space" - TAK, potwierdzam.

Hvafaen Odpowiedz

Pewnie szczur czy wiatr, jeny.

Dodaj anonimowe wyznanie